Bajka o Wygrynach
Babciu, babciuniu kochana, nie zasnąć!
Poradź coś!
Dobrze moja wnusiu, coś zaradzimy, przytul
się do mnie i zamknij oczka. Wyobraź sobie wielkie jezioro, piękną, soczyście
zieloną łąkę pod lasem, a na niej chatkę z malutkim ukwieconym ogródkiem.
A w chatce babuniu, w tej chatce?
W chatce, Kochanie, mieszkała rodzina
Grynów - Stary rybak Albert z żoną Zytą oraz bardzo piękni córkami Darią i
Iloną. Spokojnie im się w tej mazurskiej głuszy żyło, choć biednie. Żona i
córki uprawiały nieduży kawałek ziemi oraz zbierały jagody i grzyby w
przyległym do łąki lesie. Stary rybak codziennie zarzucał sieci i złowione ryby
zanosił do odległego miasteczka, by tam wymieniać je na różne rzeczy potrzebne
w gospodarstwie. Wieczorami cała rodzina odpoczywała, słuchając grania
świerszczy i kumkania żab z pobliskiego jeziora. Pewnego razu, dziewczęta
przyprowadziły z lasu strudzonego i zbłąkanego wędrowca. Był to piękny
młodzieniec, o kruczoczarnych włosach, z podkręconym fantazyjnie wąsikiem,
a cylinder i czerwony kubrak oraz buty na obcasie czyniły go jeszcze
bardziej przystojnym. Dziewczęta wpatrywały się w niego jak urzeczone. Zyta
zaprosiła gościa do stołu. Ledwie młodzieniec siadł na drewnianej ławie, w
chacie uniósł się dym i zapach spalenizny. Zauroczone dziewczęta, a także ich matka
nie zwróciły na to uwagi, przeciągając się w podawaniu mu wody i chleba.
Młodzieniec podjadłszy, podziękował grzecznie i poprosił dziewczęta, aby
odprowadziły go do lasu i pokazały dalszą drogę. Zyta na próżno wyglądała
powrotu córek z lasu. Zmartwiona, czekała na Alberta, nie wiedząc, co robił.
Ale on także tego dnia długo nie wracał. Miotając się od okna do okna
zauważyła, że miejsce, na którym siedział przybysz zostało wypalone.
Zrozumiała, że odwiedził ich sam diabeł Zły, którego bała się cała okolica i
uprowadził jej córki. Przerażona, z krzykiem pobiegła do lasu. Nad ranem wrócił
zmęczony Albert i myśląc, te rodzina śpi, nie chciał jej budzić. Postanowił
położyć się na kuchennej ławie. Gdy zobaczył wypalone miejsce, domyślił się, co
się stało i jak oszalały zaczął szukać rodziny. Usłyszał z lasu nawoływania
żony — Daria, Ilona gdzie jesteście?- I pobiegł w tym kierunku.
Tymczasem Zły zamknął przestraszone
dziewczęta w ogromnej leśnej dziupli, aby jutro przewieźć je do swego zamku na
Czarciej Wyspie. Zrzucił z siebie przebranie, zadowolony ułożył się do snu i
głośno zachrapał. Chrapanie usłyszała Zyta i wiedząc, że sama sobie nie
poradzi. zaczęła gorąco prosić inne leśne diabły, tzw. kłobuki o pomoc. Do jej
próśb dołączył także Albert.
Babciu, a co to takiego ten kłobuk, jak on
może pomóc? Przecież to także diabeł!
Tak wnusiu, to także diabeł, ale inny.
Nazywano go również chłobołdem, kołbukiem lub latańcem. Demon ten nie zabiegał
o duszę człowieka, ale czasem pomagał ludziom i za swoje usługi wymagał
troskliwej opieki.
I co, i co dalej, babciu?
Na ich gorące prośby, pojawił się taki
jeden mazurski lataniec i jak to w jego zwyczaju, zażądał w zamian za pomoc
całorocznej opieki w postaci jadła i mieszkania. Grynowie obiecali mu wszystko,
czego tylko chciał i wskazali starą dziuplę, w której oprócz ich córek
znajdowały się także inne dziewczęta i chłopcy porwani w okolicy przez Złego.
Lataniec przybrał kształt bardzo ogromnego ptaka i przygniótł śpiącego Złego
swoim wielkim cielskiem oraz głośno zawołał: ej tam Wy Gryny , uciekajcie!!!
Babciu, babciu to ja już wiem, jest taka
wieś Wygryny no Mazurach, to tam mieszkały te piękne dziewczęta.
Tak wnusiu, wszyscy uwięzieni przez Złego
wrócili na zieloną łąkę, pobudowali inne chaty i w nich zamieszkali. I muszę
Ci powiedzieć wnusiu, że te piękne dziewczęta i przystojni chłopcy mieszkają w
Wygrynach nadal, wystarczy tam pojechać, są wszędzie!






